Przysługa
Kolega pojechał w delegację, co postanowiła wykorzystać jego rodzina, kupując szczeniaka. Problem polegał na tym, że po szczeniaka trzeba było pojechać ponad 150 km, a kolega wziął samochód. Tymczasem moja dobroduszna żona, popijając winko z jego żoną, ustaliły, że ja pojadę z dzieciakami, tzn. z naszym i ich synem. Cóż było robić, żonie się nie odmawia (za co pewnie oberwę od kumpla). Problem jaki się pojawił, to brak „uprzęży” dla pieska, ale co tam, pojechaliśmy, umieściliśmy piesiaczka na podłodze przy tylnym siedzeniu i tyle. Sam zacząłem się nim zachwycać, co oczywiście wykorzystywał potomek, żeby mnie namówić na podobnego. I może bym się skusił, gdyby nie to, że nagle okazało się, że… piesek ma chorobę lokomocyjną. Dywaniki trzeba było wyrzucić i wyprać buty młodego, bo piesiaczek był akurat przytulony do jego nóg, kiedy go wzięło. Skończyło się na tym, że młody już nie chce piesiaczka (przynajmniej chwilowo), a ja muszę kupić nowe dywaniki samochodowe. Znalazłem fajne, zastanawiam się tylko czy nadal chcę welurowe. Przy tak pomysłowej i nieobliczalnej rodzince, może warto zakupić dywaniki gumowe. Co prawda wyglądają mniej atrakcyjnie, ale mogą okazać się bardziej praktyczne…