Nowy rower
No to mam nowy rower. Testowałem go w weekend. Daje radę… Rower. Ja nie zawsze 😉
Mój blog – który zdecydowanie nie jest tylko o tym, co piszą w sieci :)
No to mam nowy rower. Testowałem go w weekend. Daje radę… Rower. Ja nie zawsze 😉
Chyba muszę brać poprawki na mój wiek i przestać się wygłupiać zanim sobie coś zrobię. Dlaczego? Na przykład dlatego, że wybrałem się ostatnio z trzema kumplami pojeździć na rowerach. Nie było szybko, było bardzo rekreacyjnie. Taka wycieczka panów w hmm… średnim wieku… W końcu znudziło mi się i zamiast objechać grzecznie spadek terenu drogą dla wózków i rowerów, postanowiłem zjechać po schodach. Załóżmy, że to przez kiepskie wykonanie roweru, a nie moje dodatkowe kilogramy, ale rower się nieco połamał… Całe szczęście, że rower, a nie ja i że mi się coś nie wbiło. Koledzy mieli ubaw, ja straty: dumy własnej, roweru i nóg, które musiały drałować kilka kilometrów do domu. Roweru postanowiłem nie naprawiać i nie taszczyć ze sobą. Trafił do pana zbierającego złom. A ja mam jeszcze jeden wydatek do poniesienia podczas wakacji…
Muszę popracować nad kondycją i to konkretniej niż kiedyś. Zdaje się, że czym człowiek starszy tym więcej czasu trzeba poświęcić sobie. Jeszcze na początku roku miałem ochotę wziąć udział w kilku konkretnych wyprawach trekkingowych w górach, w tzw. wyrypach. Póki co nie wybrałem się na żadną z nich. Wybrałem się za to z kumplami w zeszłą sobotę na 30-kilometrowy spacerek po niezbyt wysokich górach. I skutek jest taki, że w niedzielę byłem wypompowany, a do dziś mam zakwasy… Takiej prawdziwej wyrypy to pewnie w ogóle bym nie przeszedł, a jeśli jakimś cudem by mi się to udało, to przez kolejne kilka dni leżałbym plackiem i potrzebował pełnej obsługi 😉 Oj, starość nie radość.