Pożary kontra zabytki

Pożary kontra zabytki… A może na odwrót. Tak czy inaczej zabytki są na przegranej pozycji, często nawet wtedy, gdy nie dopadnie ich żaden pożar. Konserwatorzy „rozciągają” nad nimi „pieczę”. W sensie oznaczają i uniemożliwiają normalne ich użytkowanie. Lepiej jak stoi i niszczeje, niż żeby wpadło w ręce komuś, kto założy tam nie takie okna jak się konserwatorowi wyśniło, albo położy nie ten tynk. Jeśli taki zabytek stoi gdzieś na wsi, to stopniowo, powoli popada w ruinę, a jak jest w mieście, to… tu problem jest bardziej złożony. Jeśli jest atrakcyjny, może go ktoś kupić i stosować się do rad konserwatora, a jak jest z rodzaju takich, w których nie wiadomo co zrobić, to może spotkać go ponury los, jaki zauważono zapewne w wielu miastach, np w Poznaniu. Jest sobie jakiś zabytek, który ulega spaleniu, zapewne przez „nieostrożność bezdomnych”. Dziwnym trafem zabytek jest położony w fajnej okolicy i równie dziwnym trafem wkrótce potem teren zostaje sprzedany deweloperowi i powstaje tam osiedle. Może więc czas skończyć z tą farsą ochrony zabytków. Podzielić je na te cenne dla kultury polskiej, w których państwo coś zrobi, choćby jakieś muzeum, atrakcyjne dla inwestorów, którzy są w stanie jeszcze je wyremontować i w jakiś sposób użytkować, a ruiny przeznaczyć do wyburzenia i zagospodarowania, zanim w nich się komuś krzywda stanie. Oczywiście można czekać 50 czy 100 lat na całkowite zniszczenie, tylko po co?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *