Dzień pełen wrażeń
Dziś dzień pełen wrażeń, a właściwie poranek i przedpołudnie. I wystarczy. Do wieczora chcę mieć spokój. Wczoraj po pracy zostawiłem samochód na parkingu, bo mieliśmy jeszcze jechać na zakupy i nie chciało mi się wjeżdżać do garażu. Na zakupy nie pojechaliśmy, a moje lenistwo zostało dziś rano ukarane, bo okazało się, że samochód zalega niemała warstwa mokrego śniegu, albo raczej śnieżnej brei. Ponieważ było już późno i nie chciało mi się wracać po miotełkę, ani bawić z małą skrobaczką, ręką zgarnąłem ile się dało i pojechałem. Dopiero w pracy zorientowałem się, że nie mam… obrączki… Musiała się ześlizgnąć w trakcie tego zgarniania, więc z powrotem popędziłem na parking. Na szczęście znalazła się, choć zanim się to stało musiałem przekopać się przez to cholerstwo. W rezultacie musiałem jeszcze zahaczyć o dom, żeby się przebrać w suche ciuchy i buty. A później znowu do pracy… Szlag, a miałem dziś robotę nadgonić… Jedno szczęście, że ją znalazłem.