Przeczytałem dziś rano artykuł, w którym urząd pracy w Nysie z dumą informował, że znalazł sposób na bezrobotnych. Dostają ofertę sprzątania czy malowania a jak nie chcą, to zostają wykreśleni z listy. I nie ma, że oferta powinna być zbliżona do zawodu osoby zarejestrowanej. Jak nie chcesz pracować, to nie będziemy za Ciebie płacić składki do NFZ.Tylko patrzeć jak księgowi dostaną propozycję pracy jako budowlańcy, nauczyciele jako mechanicy, a filozofom się zaproponuje wieże wiertnicze w Norwegii. UP w Nysie ma nadzieję, że podobne „chwyty” zostaną wprowadzone w całej Polsce. A bezrobotnego przedstawiono jako zaniedbanego brzuchacza z piwskiem w ręku… – co pozostawię bez komentarza.
Taka myśl mi się nasunęła – czy ktoś się w ogóle zastanowił co się stanie z tymi ludźmi kiedy zachorują? I pal licho jeśli to będzie tylko przeziębienie i prywatnie za wizytę trzeba będzie zapłacić 50 zł. Ale co z leczeniem szpitalnym? Operacjami? Opcja będzie taka: albo zapłacę kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy za prywatne leczenie w szpitalu albo umrę. A jeśli już „na siłę” karetka zabierze, to szpitale zamienią się w firmy windykacyjne, bo w jakiś sposób trzeba będzie z nieubezpieczonych te pieniądze ściągnąć…
W Polsce bezrobocie duże. Nie każdy rejestruje się w UP żeby z premedytacją wyłudzić ubezpieczenie, tym bardziej że wizyta tam to żadna przyjemność. Może gdybyśmy tak zlikwidowali Urzędy Pracy i urzędnicy staliby się bezrobotnymi, których tak nie znoszą, zmieniłby się ich światopogląd… Bo uważam, że w życzliwości i szacunku do klientów/petentów urzędnicy UP są najgorsi w Polsce. Do pięt nie dorównują krytykowanym urzędnikom Urzędu Skarbowego.