Przed świętami

Koniec marca i okres przedświąteczny oznacza zawsze więcej zajęć, zarówno w pracy jak i w domu. W pracy to wiadomo, wiele osób obudziło się z zimowego letargu i chcą wszystko jak najszybciej załatwić. Dodajmy do tego obawę o zwolnione tempo pracy w okresie okołoświątecznym wynikające z urlopów wielu osób i już mamy presję, podkręcone tempo pracy, nerwową atmosferę itd.

W domu znowu mnóstwo zajęć na ogrodzie i w domu, bo coś co jest czyste, może być przecież bardziej czyste; na ogrodzie trzeba zawsze coś robić: grabić, siać, walcować nierówności, przesadzać, malować, konserwować, itd.

Trzeba też zadbać o samochód po zimie: nie tylko go umyć i odkurzyć, ale też nawoskować i zmienić koła, choć z tym akurat wolę się wstrzymać do połowy kwietnia, bo nigdy nie wiadomo jaką niespodziankę w tym okresie sprawi pogoda, a do pracy rano trzeba dojechać.

Za tydzień dzieciaki zaczynają wolne, więc trzeba będzie więcej czasu posiedzieć w pracy, bo w domu się ostatnio nie da. Mają jakiś wielki przypływ energii: drą się, szaleją, krzyczą, biegają, spraszają kolegów i koleżanki. Ostatnio tak się wygłupiali z farbami gdy „odrabiali pracę domową”, że ucierpiały ściany i podłoga. O ile podłogę dało się domyć, to na ścianach pozostały plamy, więc oczywiście okazało się, że małżonka zarządziła malowanie (na szczęście, jak już się ciepło zrobi), z uzasadnieniem, że i tak trzeba było odświeżyć, więc nie ma co krzyczeć na Potomkinię. Potomkini zaś zażyczyła sobie nowych mebli, bo „różowo-białe są dla małych dzieci”. A ona niby nie jest już mała. Jak znam życie przekona matkę do słuszności swoich twierdzeń więc wolę wcześniej znaleźć jakieś młodzieżowe, fajne acz tanie meble systemowe, bo znając niszczycielskie tendencje Potomkini i jej zamiłowanie – po mamusi – do zmian, zapewne za jakiś czas znów zarządzi zmianę. Kobiety.

Ja za to na strychu u rodziców wygrzebałem starą, przedwojenną maszynę do pisania, która całkiem niedawno (znaczy przed urodzeniem Potomków), była jeszcze sprawna, ale okazało się, że ta informacja jest już nieaktualna, bo Potomkowie kiedyś nudząc się w czasie wakacji, wparowali na strych i zepsuli. Maszyna wygląda przednio. Przywiozłem ją i mam ambitny plan naprawy. Niestety odpowiednich punktów już raczej nie znajdę, instrukcji, szkiców czy planów, też nie. Pozostaje więc zwykła dedukcja pod tytułem: jak to powinno być zrobione. Postanowiłem ją naprawić. Wcześniej czy później na pewno mi się to uda.