Już

Już Nowy Rok. Znaczy od 9 dni, ale dopiero teraz udało mi się usiąść i coś napisać. Niestety ten rok będzie dla mnie przełomowy, bo zmieni mi się liczba z przodu na moim życiowym liczniku, a to jakoś boli, nie tylko kobiety, jak się okazuje. Zatem w tym roku nie pałam euforią na myśl o imprezie i spotkaniu ze znajomymi. Raczej wolałbym, żeby się to odwlekło i generalnie, żeby czas mi się dłużył. Problem polega na tym, że raczej nie zwolni, bo w pracy jest tyle roboty, że żyję od weekendu do weekendu i nic nie zapowiada zmiany tempa.

No dobrze, zatem postanowiłem sobie wykorzystać te wolne weekendy. Najbliższy spędzę na nartach, bo zima w naszym klimacie jest nieprzewidywalna i nie wiadomo jak długo poleży śnieg, a nie chce mi się latać do Włoch czy Grecji, żeby go zobaczyć 😉

Bawcie się dobrze w tym Nowym Roku.

Pierwsze z głowy

Pierwsze wydatki i związane z nimi zamieszanie z głowy – czyli mikołajki. Nie obyło się bez długiego łażenia po sklepach, z żoną – za prezentami dla dzieciaków, z dzieciakami – za prezentami dla kolegi i koleżanki, bo przecież trzeba zrobić mikołajki do szkoły. Żona na szczęście tym razem sama podpowiedziała co chce dostać zachwycając się bransoletką na wystawie, przed którą „zaparkowaliśmy” w celu zrobienia narady pt. „to co w końcu kupić” i „gdzie jeszcze chcecie jechać”. Udało się ją dyskretnie kupić i zaplusowałem 😉 Sam dostałem słodycze (znowu przybędzie na wadze) i karnet na siłownię (dla równowagi; założyłem, że to nie sugestia).

Nie zmienia to faktu, że przed nami kolejne wydatki i kolejne zamieszanie, związane ze sprzątaniem, gotowaniem, pieczeniem, dzwonieniem po rodzinie i konsultowaniem czego ma być więcej na rodzinnym spotkaniu, no i znowu z kupowaniem prezentów i jeszcze choinki. Doprawdy, gdyby ludzie potrafili się cieszyć drobiazgami, albo gdyby w ogóle zrezygnować z prezentów, a po prostu cieszyć się spotkaniami, wszystko byłoby przyjemniejsze. A tak już mi ciśnienie skacze na myśl o niekończącym się zamieszaniu. A, no i nie zapominajmy jeszcze o wydatkach sylwestrowych i o zasadzie, że w Nowy Rok powinno się wejść z pełnym portfelem…

Pogoda póki co ciepła i przyjemna, co ponoć ma się wkrótce zmienić. Może w tym roku święta okażą się śnieżne, co jako kierowcę za bardzo by mnie nie cieszyło, ale jako miłośnika jeżdżenia na nartach, jak najbardziej 🙂

Białe Święta – opowieści świąteczne

No to dowiedziałem się od moich dzieci, że białe święta są dla nich taką samą bajeczką jak Opowieść wigilijna, bo po prostu takowych nie pamiętają. Niestety ten rok również nie zatarł tego wrażenia. I w zasadzie jest w tym trochę prawdy. Kiedy ja byłem w ich wieku śnieg spadał w listopadzie i leżał do połowy marca. Teraz, no cóż, szkoda pisania, wystarczy luknąć przez okno. Gdyby nie względy „widnocznościowe” – czyli uzależnienie naszego kalendarza od najkrótszego i najdłuższego dnia, w zasadzie można by było rozpocząć debatę na przesunięciem miesięcy – przynajmniej jednego do tyłu. To by bardziej odpowiadało rzeczywistej pogodzie i temperaturom. No bo od kilku lat grudzień jest dość ciepły i zwykle deszczowy co by dobrze odpowiadało listopadowi, styczeń jest już dużo zimniejszy, więc nadawałby się na grudzień, a ostatnio chłodny jest również maj i czerwiec, które zostałyby kwietniem i majem. I wtedy pogodowo byłby porządek. Może warto by to poddać pod głosowanie…

Rodzina zadowolona z prezentów. Dzieciaki dostały elektroniczne gadżety, bo żona naciskała. Osobiście wolałbym im kupić gry planszowe, ale takie czasy, że to co bawiło nas, nie bawi ich. Żona też zadowolona. Perfumy się spodobały, a jeszcze bardziej bielizna nocna; w tym przypadku też miałem trochę przyjemności. Stwierdzam, że najlepsze są prezenty, które bawią więcej niż jedną osobę 🙂

Dzieciaki mają wolne do 7 stycznia. Liczyłem na śnieżny wypoczynek, ale w Polsce to raczej nie wykonalne, a Alpy zapewne „już zarezerwowane”. Aby przypomnieć sobie o zimie pozostaje więc tylko kryte lodowisko… No cóż, może przekornie wybierzemy się do zoo? Bardziej przekornie byłoby do ogrodu botanicznego, ale aż tak przekorny nie będę.

Życzę Państwu wszystkiego najlepszego w Nowym Roku i białych Świąt Bożego Narodzenia w 2014 r. 🙂

Panta rei

Panta rei – ciągle po głowie mi chodzi jak patrzę na pogodę za oknem. Co prawda nie żałuję, że świąteczny (i przedświąteczny) śnieg w końcu się topi, ale te spływające potoki i chlapa są dość męczące. Niestety tyle się go uzbierało, że jeszcze chwilę potrwa zanim będziemy mieli czyste ulice, to znaczy mam na myśli bezśnieżne, bo zanim będą czyste to potrwa jeszcze dłużej. Pewnie zaraz się dowiemy, że zima była długa, kasa na utrzymanie dróg się skończyła i jak ktoś chce mieć porządek to niech sobie sam pozamiata koło swojego przybytku.